wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych!

Cześć wszystkim :)
Tak, zdaję sobię sprawę że za kompletny brak notek powinnam dostać zdrowo w łeb ale co mogę powiedzieć. Złapałam fazę na jedną grę i moje dni poza robieniem zamówień głównie skupiają się właśnie na graniu/rysowaniu motywów z gry. Stwierdziłam że spamowanie tutaj fandomem raczej średnio wypadnie bo nie każdy oczywiście to zna więc zasypywaniem bloga stuffem który mógłby zainteresować jakiś nikły procent z was jest bez sensu. Mimo wszystko jeśli ktoś chciałby być na bieżąco z moimi szkicami, pracami itp, to serdecznie zapraszam na mój funpage oraz na tumblr. Co do tumblra to również uprzedzam przed gamerskim spamem, ale na moim tumblrowym page'u po lewej znajdziecie Art tag który automatycznie przekieruje was tylko i wyłącznie do moich prac. Nie będziecie zmuszeni przedzierać się przez tony fan stuffu.

Ale w końcu nie o tym notka miała być. Jutro jak wiadomo Wigilia więc raczej nie znajdę czasu na napisanie notki. W każdym razie, chciałam bardzo mocno podziękować tym wszystkim którzy tutaj do mnie na tym blogu dołączyli, mimo że z prowadzeniem go jak na razie średnio sobie radzę. Obiecuję poprawę i więcej notek przede wszystkim.

Chciałabym teraz wszystkim z całego serducha życzyć Wesołych Świąt oraz Szczęśliwego Nowego Roku. Pomijając już standardową formułkę odnośnie zdrowia i spełnienia marzeń, dodatkowo życzę wam wieeeeel uśmiechu i wewnętrznego spokoju którego w tych czasach tak na brakuje. Ponieważ każdy z nas, niemal codziennie zmaga się z różnymi trudnościami i czasem upadamy na kolana... Życzę wam żebyście w takiej chwili odnaleźli w sobie dość siły żeby wstać i iść dalej. Żebyście zawsze byli otoczeni przyjaźnią, miłością i pozytywnymi ludźmi. No i oczywiście osiągnięcia zamierzonych celów, zdobycia ciekawych doświadczeń i wspomnień.

Spędźcie miło Sylwestra, wybawcie się i kopniakiem otwórzcie drzwi do nowego roku ;) Jeśli czujecie się niepewnie, postanówcie sobie jedną rzecz... Że ten rok, będzie wasz. Ustalcie sobie cel i dążcie do niego, wtedy na pewno odniesiecie sukces ;) No i oczywiście nie zapominajmy o postanowieniach noworocznych :DDD

Dobra kochani, życzonka złożyłam, mam nadzieję że jakaś część z was je przeczyta. Jeszcze raz wszystkim Wesołych Świąt :)

poniedziałek, 17 listopada 2014

Znikająca woda w czajniku

Hey :D
Yay, powróciłam... Aż mi głupio no ale co zrobić, życie mi nie sprzyja. Znowu jestem chora co u mnie jest wyjątkowo rzadkim zjawiskiem, tym bardziej że od ostatniego choróbska minął miesiąc a potrafię nie chorować nawet i kilka lat. Herbata z miodem chyba przestała już działać...

Rysuję, tak rysuję i to nawet dość sporo ostatnimi czasy. Jednakże żeby nie robić dubli i nie wrzucać tych samych prac w na kilka portali i was tym nie znużyć, zapraszam serdecznie na mojego tumblra czy page'a. Najczęściej na page'u pojawiają się najnowsze szkice, prace, projekty itp. Co do bloga to ograniczę się tutaj chyba tylko do wrzucania komiksów, gotowych prac bądź jakiś ciekawszych projektów.

W każdym razie naszło mnie żeby zacząć wylewać z siebie swoje codziennie drobne frustracje. Niby nic szczególnego, drobne przypadki a potrafią tak wk***** człowieka że to się w głowie nie mieści.

No ale tak to jest jak się dzieli mieszkanie ze współlokatorami bo jakby się chciało wynieść na swoje to hajsu zabraknie. Kopalnia mniejszych i większych piekielności funkcjonuje w tym przypadku całą dobę. Zakładam że jeśli ktoś był w podobnej sytuacji to wie o co chodzi.

Magicznie znikająca woda z czajnika o której nawet narysowałam komiks ( a co! na bogato) to jest bardzo ciekawe zjawisko które można zaobserwować w moim mieszkaniu. Zwyczajnie jak co rano zaraz po wstaniu z łóżka nastawiam wodę w czajniku w międzyczasie doprowadzam się do stanu używalności w łazience. Jakież jest moje zdziwienie kiedy raptem kilka minut po usłyszeniu "cyknięcia" guziczka że woda jest gotowa, kieruję się do kuchni celem zrobienia herbaty a tu chlast, czajnik pusty. Bywa i tak że ktoś bez zbędnych ceregieli przy mnie zalewa sobie kawe/ herbate bądź dwie, i nie zważając na to kto tą wodę postawił znika w swojej jaskini. Nie wiem, dla mnie normalnym jakimś ludzkim odruchem jest chociaż postawienie wody na nowo, jeśli nie mam czasu czekać na kogoś kto sobie tą wodę postawił. Mimo moich gróźb i próśb poprawy nie ma... Sam fakt tego może nie jest tak wkurzający na co dzień dopóki nie jesteśmy w sytuacji gdy czas nagli a ten łyk ciepłej herbaty/kawy może nas postawić na nogi.

I nie, nie robię z igły wideł ani nie mam żadnej nerwicy że wszystko robię co do minuty ;) Sam fakt znikającej wody wkurza mnie też w przypadku gości którzy muszą czekać dłużej na kawę bądź po prostu siedzenie wieczorem przy filmie bo była taka sytuacja że ktoś podjumał mi wode 2 czy 3 razy z rzędu...

Mam wrażenie że to charakterystyczne "cyknięcie" guzika w czajniku ich wabi jak ćmy do światła....

A teraz komiks:

wtorek, 21 października 2014

Zdechłę

Przepraszam... Znowu. Tak wiem. Ledwo bloga założyła a już zamula. Toć tu powinna być fala postóf, rysunkuf, komiksuf ecetera etcetera. Uwierzcie mi, bardzo bym chciała, nawet nie wiecie jak bardzo. Padam na twarz i błagam o wybaczenie... A, i cześć tak w ogóle.

No więc, komiksu nie ma... Bo w sumie nie planowałam dodawać komiksów pod każdym postem a jedynie kiedy zdarzy się coś wartego uwiecznienia. Z racji tego że ostatnio moje życie przypominało bardziej zdechłego oposa a chęć do udzielania się społecznie mam taką samą jak mój chomik który powoli zapada w sen zimowy... No cóż, w każdym razie mam tak smutne i nudne życie że nie daje mi żadnych ciekawych pomysłów na jakieś "śmieszne" komiksy. Albo daje ale zwykle kiedy wpadam na pomysł że zrobię o czymś komiks to w ciągu najbliższych kilku minut zapominam o tym cudnym pomyśle nim zdążę to gdzieś zapisać. Serio... Kiedyś przyszyje sobie mini notatnik do ręki bo wielokrotnie było tak że wpadłam na kozacką myśl w busie, w klopie, w kolejce po kawę w McDonaldzie i chlast, jak już miałam możliwość dostać się szkicownika (jedyna forma papieru jaką ciężko mi zgubić z troski o szkicowniki wszelkiej maści) to w mojej głowie pojawiała się pustka. Brakowało tylko tego turlającego się bezwładnie krzaczka w akompaniamencie cykania świerszcza.
How sad.

Ok, koniec użalania się nad sobą żeby nie było że ze mnie jakieś studenckie, niezadowolone z życia emo :P

A właśnie! Rozpoczął mi się rok studiów. Rozpoczął się oczywiście od opuszczenia kilku wykładów, Jak sobie pomyśle o sobie na pierwszym roku to mam ochotę strzelić se w łeb i spojrzeć na teraźniejszą siebie z politowaniem. Śmigałam na wszystkie wykłady, ni deszcz, ni grad, ni śnieg nie był w stanie mnie zatrzymać. Do czasu aż zdałam sobie sprawę że nic z tych wykładów nie wynoszę. Nie, nie dlatego że spałam, grałam w gry, słuchałam muzyki tudzież robiłam coś innego co można robić na wykładach(nie zaprzeczę, zdarzało się). Bardzo się starałam, nawet notowałam wyobraźcie sobie. Mimo notatek, słuchania, z 80% wykładów nie wyniosłam nic. Na niektórych miałam ochotę odkroić sobie uszy nożem do tapet ewentualnie rzucić nim w wykładowce. Potem zdałam sobie sprawę że jest wiele osób które niemal całkowicie olewają studia, wykłady, nawet ćwiczenia a mają oceny takie same jak ja bądź nawet lepsze w niektórych przypadkach. Tak wiem, uczę się dla siebie, nie dla innych. Ale chyba nie muszę mówić jak wkurzające to jest kiedy ty zapitalasz na wszystkie wykłady i laby, wstajesz o ciul wie jakich porach żeby zdążyć i plujesz sobie w brodę że tramwaj się spóźnił a ktoś śpi do późna, robi co chce a oceny ma identyczne. Gdzie tu jakaś sprawiedliwość? A no tak, zapomniałam że na świecie nie ma pojęcia sprawiedliwość ale sami przyznacie że można się krótko mówiąc wkurwić.
Ech uroki studiów zaocznych... Jest naprawdę nie wiele wykładowców o których bym mogła powiedzieć że chodzę na ich zajęcia z chęcią do słuchania i robienia czegokolwiek. Właściwie to taki którego szanuję i naprawdę cenię mimo że daje nam trochę popalić jest jeden. I wydaje mi się że jak ktoś z mojej grupy to przeczyta to ogarnie o kogo chodzi ;)

Mimo wszystko chcę wrócić do uczęszczania na wykłady, chociażby dla samego siedzenia tam z fajnymi ludźmi i dla poczucia że pieniądze płacone na tą uczelnie nie idą w błoto. A zawsze coś ciekawego do ucha wpadnie i się zapamięta. Co nie zmienia faktu że najlepiej się uczę kiedy po prostu mam na to wewnętrzną chęć i sprawia mi to przyjemność o co na kilkugodzinnym wykładzie od 8 rano raczej trudno. Dlatego przypuszczam że moja nauka i tak będzie wspomagana książkami związanymi z grafiką ewentualnie tutorialami i innymi pomocami. Teoria... To coś czego nienawidzę najbardziej. No ale jak trza to trza.

Swoją drogą, uruchomiłam sobie tumblra: http://mianzuart.tumblr.com
jest on jeszcze co prawda w powijakach ale jak ktoś też tumblruje to poproszę o zostawienie linka w komentarzu żebym mogła wyczaić i zaobserwować :D

W zasadzie planowałam wrzucić tu mały Dragon Age'owy art spam ale stwierdziłam że wrzucanie tutaj, na fanpage i na tumblra tych samych rysunków raczej mija się z celem a nie chciałabym żeby wam się to przejadło. Jak ktoś chce pooglądać to serdecznie zapraszam na tumblra czy fanpage bo tam najczęściej wszelkie szkice i arty będą się pojawiać. Link do fanpage'a jest po lewej, tumblra również wrzucę wkrótce do linków.

Chwilowo zastanawiam się and jakimś art challenge kilkudniowym. Znacie jakieś fajne challenge, bądź takie które same robiliście i moglibyście się podzielić efektami? Jak tak to będę bardzo wdzięczna, zawsze to jakaś motywacja :D

O, ale znalazłam coś z ochotą tu wrzucę bo idealnie odwzorowuje to jak ostatnio wyglądam:
To jest proszę państwa kuna :D Narysowałam ją kiedyś w przypływie głupawki z jedną bliską mi osobą i tak o to powstała. Jak tylko portfel mi na to pozwoli to zacna kuna pojawi się na kubku i na szmacianej eko torbie bądź koszulce. Być może jeśli będzie zainteresowanie to zastanowię się nad wrzuceniem gadżetów z kuną  w obieg.

Tak czy siak, myślę że to już wszystko ;) 
Cheers!







poniedziałek, 22 września 2014

Zagubiona w mrocznym padole...

Hej wszystkim.
Na wstępie przepraszam że tak mi się ómarło na ponad 2 tygodnie. Nie planowałam tego ale wyszło jak wyszło. Po przeprowadzce jeszcze przez parę dobrych dni byliśmy bez internetu więc i tak napisać nie było kiedy. Później pojawiły się pewne problemy, przeziębiłam się jak cholera, szukam pracy co nie jest łatwe i ogólnie walcze sama ze sobą i swoim życiowym zrezygnowaniem.

Mimo to, próbuję coś rysować, przychodzi mi to z trudem bo ogarnia mnie niechęć do wszystkiego, ale radzę sobie jakoś. Wróciłam do grania w gry... A konkretnie do grania w jedną którą uwielbiam i zawsze wracam do niej z sentymentem i otwartym serduszkiem.
Mianowicie Dragon Age. Polecam wszystkim którzy lubią klimaty fantasy, trochę krwi, dramatów i ogólnie bieganie i rozwiązywanie questów ;) Fajna gierka która może się zakończyć na kilka sposobów a o jej przebiegu w jakimś stopniu decydujemy my na podstawie dokonanych wyborów. No i jest możliwość romansowania z postaciami czym ta gra już kompletnie podbiła moje serce <3 Jak dotąd wygrzmociłam chyba każdą postać xD

Swoją drogą, tak ostatnio czytam w necie, rozmawiam z ludźmi i naszła mnie taka drobna refleksja. Kiedy ja kończyłam gimnazjum bądź kiedy już chodziłam do liceum wszędzie słyszałam o tym jakie to zawodówki nie są złe i niedobre. Że do zawodówek idą tylko nieuki bez perspektyw, że po zawodówce nic tylko ulice zamiatać, siedzieć na kasie w tesco bądź na zmywaku. No cóż, ja się nigdy nie wypowiadałam na ten temat, liceum było mi potrzebne do matury i dostania się na studia. Teraz o dziwo więcej słyszę takich wypowiedzi o studiach a z kolei zawodówki cieszą się lepszą opinią. Jak tylko spotkam kogoś kto twierdzi że studia to dno, ciągle słysze pytania i stwierdzenia typu:
- po co ci to?
- i co i myślisz że po studiach będziesz miała pracę?
- McDonald już na ciebie czeka
- studiuje i pewnie rodzice łożą na wszystko a ona buja sie po imprezach i nic nie robi
i tak dalej, i tak dalej.
Tak samo jak twierdzenie że zawodówki są tylko dla nieuków bez perspektyw jest krzywdzące, tak samo dla nas jako studentów (tych którzy rzeczywiście chcą się uczyć) krzywdzące jest twierdzenie ze niczego nie osiągniemy.

Oczywiście nie twierdze że papier ze studiów na 100% zapewni nam fajną i dobrze płatną pracę, ale czy po zawodówce mam te 100% że tą pracę też dostaniemy? Kwestia sporna. Nie bronię też studentów ani drogi studiowania że to jedyny tró i najlepszy wybór w życiu. Poszłam na studia bo chciałam się uczyć w konkretnym kierunku i rozwijać równocześnie swoje pasje abym w przyszłości mogła robić to co kocham i mieć z tego pieniądze. Czy jestem pewna że tak będzie? Nie, nie jestem, ale też nie mam zamiaru z tego rezygnować. Dzięki temu że jestem na zaocznych, w między czasie zdobywam doświadczenie i imam się każdej pracy jaka wpadnie mi w ręce. Żeby w razie czego, po zakończeniu studiów mieć jakiś plan B.
Mam wrażenie że ludzie po prostu żeby usprawiedliwić siebie samych i swoje nietrafione wybory wciskają takie teksty tym którzy poszli tam gdzie chcieli żeby poczuć się lepiej.

Smutne to.

Wybaczcie że notka taka troche nie teges, ciężko ostatnio.
Niestety nie mam komiksu z powodu opisanego powyżej, nie krzyczcie D: Mam pare pierdółek za to.
Arielka :D

...

Sky z Totalnej Porażki :D

Jak wyżej

Duncan z Totalnej Porażki 

Takie małe cuś na danie upustu złości z powodu choróbska 

Uwielbiam rysować furry <3 


Nie wiem co to jest, serio...

poniedziałek, 1 września 2014

Beerfest, rysunki i małe info

Hej wam :)

Tym razem jakaś luźniejsza notka. Mianowicie pochwalę się że byłam na Beerfeście w Chorzowie i mimo że tylko w niedzielę przy paskudnej pogodzie to stwierdzam że było zacnie ;) Towarzystwo też całkiem w porządku mimo lejącego się piwa nie słyszałam o żadnej burdzie czy awanturze. Jedynie co to trochę mi przeszkadzał ten cały handel bezgotówkowy bo hajs trzeba było wymieniać na żetony które można było zwrócić dopiero po 23 w jednym punkcie. Z względu na to że lało coraz mocniej, byliśmy przemoczeni, moje buty już nie przypominały butów a za frajer dostaliśmy kupony na darmowego browca, resztę żetonów musieliśmy przejeść żeby nie czekać do 23. W sumie szaszłyk był całkiem zjadliwy ale kurewsko drogi... 16 zeta za szaszłyk? Rozbój...
Ale za to posłuchałam Kacperka Rucińskiego którego po prostu uwielbiam ;) No i mogłam na żywo w końcu zobaczyć kabaret Młodych Panów(polecam) których również uwielbiam chociażby za ich śląskie skecze. Niestety obawiam się osoby spoza śląska mogą ich nie zrozumieć ;)

Tony błota jaka zrobiła się dzięki niemal nieustającej ulewie nawet nie komentuję. W pewnym momencie zrobiło się takie bagnisko jak pod grzybem na Woodstock'u. Ludzie odwalali tam coraz różniejsze akrobacje niestety w 99% w brew swojej woli. Tuż przed nami malowniczo wyrżnął na twarz pewien jegomość popychając przy tym innego którego kurtka w ułamku sekundy z białej zmieniła barwę na kolor bliżej nieokreślony. Los nas, a przynajmniej mnie swoim złośliwym okiem nie ominął i chwilę potem ja również wylądowałam na ziemi. Mimo to że byłam cała brudna, ręce musiałam umyć w kałuży i komar użarł mnie w środek czoła to wracałam do domu w znakomitym humorze :D

Żałuję że nie mogłam tam zawitać w sobotę kiedy pogoda była o niebo lepsza ale cóż, sprawy wagi wyższej czyli rodzinny obiadek z okazji podwójnych urodzin. Poza słuchaniem dość krzykliwej i głośno rozmawiającej rodzinki,  obżeraniu się śledziami  i próbowaniem dosłyszenia czegokolwiek z telewizora nic szczególnego nie robiłam. No cóż, bycie najmłodszym w rodzinie w 90% przypadków właśnie tak się kończy.

W tym tygodniu następuje przełom w moim życiu. Mianowicie, wyprowadzam się na "swoje".
Razem z moim połówkowiczem będziemy wynajmować po taniości duży pokój z balkonem prawie w centrum Katowic. Po tym co widziałam i nadal widzę w obecnym mieszkaniu w którym mój luby wynajmuje bardzo sceptycznie podeszłam do kwestii dzielenia mieszkania z kimś jeszcze. Uwierzcie mi, wiem co mówię, mimo że sama jestem bałaganiarą i zdarza mi się nie umyć naczyń od razu po obiedzie to nie spodziewałam się że ludzie mogą żyć w takim syfie... Póki co mam nadzieję że z naszymi przyszłymi lokatorami uda nam się na tyle dogadać że problemu ze sprzątaniem po sobie nie będzie.

W związku z tym na czas nieokreślony będę odłączona od internetu więc gdyby ktoś do mnie pisał to proszę się nie zrażać opóźnioną odpowiedzią ;)

Rok szkolny się zaczął a studenci mają jeszcze miesiąc laby, no chyba że ktoś odbywa kampanię wrześniową co mnie na szczęście ominęło choć było blisko.
Jedyne co mnie niesamowicie wk**wia w tych studiach to coroczne podnoszenie czesnego... No ale co zrobić, szkoda pierdzielnąć tymi dwoma latami skoro praktycznie ostatni rok przede mną. Czy ktoś może się orientuje czy można się odwołać od tego podwyższonego czesnego? Znaczy sie inaczej, wiem że można ale jak się to odbywa i czy jest duże ryzyko że po prostu dostaniemy rozwiązaniem umowy w pysk.

A żeby nie było za pusto to wklejam fotę moich biednych bucików i legginsów świetnie ukazujące jak wyglądałam wracając z Beerfestu.

Samo zdjęcie to trochę lipa. Obiecałam sobie że pod każdą notką będę wrzucać przynajmniej jeden rysunek/szkic/cokolwiek. Więc wrzucam parę pierdółek :)



* Połamany centaur
* Tak mnie naszło jakoś żeby sukkubusa machnąć :D

Wszystko poza sukkubusem, wilkiem grzywiastym i delfinkiem to takie 1-5 minutówki totalnie z głowy, bez referencji.
Z delfinka jestem całkiem zadowolona. Powstał w ramach ćwiczeń rysowania stworzeń morskich na kisiel rysunkowy oraz w ramach poćwiczenia paintingu.

Pozdrawiam :)











czwartek, 21 sierpnia 2014

Mianzowe przemyślenia #1

Hej wszystkim.
Tak sobie pomyślałam że może wypadałoby coś sensowniejszego naskrobać więc postanowiłam się podzielić swoimi spostrzeżeniami.

Przeglądałam sobie ostatnio prace różnych osób, czy to na FB czy na Devie, w tym moich znajomych i naszły mnie różne przemyślenia. Zauważyłam że wiele osób rysujących/robiących zdjęcia etc. Ma straszny problem z przyjmowaniem jakiejkolwiek krytyki... Nigdy siebie nie uważałam i nie uważam za wybitnie uzdolnioną. Nigdy nie twierdziłam i nie twierdzę że zjadłam wszystkie rozumy, wiem wszystko i rysuję najlepiej ze wszystkich. No ale kurczę, siedzę w tym trochę, może nie posiadam super profesjonalnej wiedzy bo jestem samoukiem ale jak ktoś sie mnie pyta o opinię, ja ją szczerze wyrażam a potem zostaje zwyzywana że jestem zazdrosna i gówno wiem to mnie krew zalewa.
Najgorsze jest to że często są to osoby których poziom umiejętności jest raczej na początkującym etapie (nie obrażając nikogo, na prawdę nie mam nic złego na myśli)

Zawsze wydawało mi się że krytyka jest bardzo pożądana , szczególnie dla osób które poważnie pochodzą do sprawy i chcą się rozwijać. Czasem może ta krytyka zaboleć, ale kurcze, każdy błąd, każda porażka zbliża nas do sukcesu. Każdy kiedyś zaczynał, każdy się uczył i każdy ma na swoim koncie co najmniej kilkadziesiąt krzywych, nieanatomicznych bohomazów. Więc skąd ta agresja która momentami się pojawia?

Oczywiście można się nie zgodzić z cudzą krytyką bo nie mówię tu o tym że każda krytyka jest na pewno zgodna z prawdą (ludzie bywają niesamowicie złośliwi) ale myślę że każda uwaga ma jakieś znaczenie.
Najdurniejsza i najpopularniejszą wymówką jest: "Bo tak miało być" lub "Ty gorzej rysujesz/nie rysujesz więc sie nie powinieneś wypowiadać"
I tym "Bo tak miało być"wiele osób próbuje sie bronić, owszem, to może zdać egzamin kiedy zamiast niebieskiego nieba zrobimy zielone czy fioletowe. Mamy do tego prawo, jasne. Ale taki argument nie broni krzywej twarzy, za małej głowy czy zbyt długich nóg.
Tak samo nie na miejscu jest obrona tym że ktoś jest w czymś gorszy i nie powinien sie wypowiadać, może i nie mam pojęcia o rysunku realistycznym ale chyba mam oczy i mogę powiedzieć że ja widzę coś krzywego, zbyt płaskiego, ciemnego itp.

To zamykanie się tylko do środowiska artystycznego na zasadzie że tylko osoba rysująca/malująca etc. Ma prawo się wypowiadać to już w ogóle śmiech na sali.
Moim zdaniem pytanie ludzi o opinie jest dobre. Nie każdy jest artysta i nie każdy może nam udzielić konstruktywnej krytyki, ale można zapytać jak daną pracę odczuwa. Nawet nasi rodzice zapytani o opinię pewnie bez większego problemu potrafili by nam powiedzieć że dla nich coś jest za ciemne albo zbyt rozmyte. W końcu naszymi pracami nie będziemy trafiać tylko i wyłącznie do środowiska artystycznego, więc chyba warto pytać osoby spoza tego środowiska o ich odczucia. Czy widząc że stół ma krzywe nogi i się przewraca nie mam prawa powiedzieć stolarzowi że coś chyba jest nie tak mimo że sama stolarzem nie jestem?

Druga rzecz jaką dość często obserwuję... Osiadanie na laurach. Ktoś dobrze rysuje, momentami nawet bardzo dobrze, jest lubiany, popularny i uważa że zdobył świat i nim trzęsie. Każda krytyka jest oczywiście niemile widziana bo przecież jak ktoś kto rysuje gorzej nie ma prawa go pouczać.

To jest denerwujące i smutne za razem. Ci ludzie sami sobie robią krzywdę, zamiast się rozwijać, stoją i gnuśnieją w miejscu przekonani o swojej nieomylności i doskonałych umiejętnościach które często niestety zostawiają wiele do życzenia.

Na samym początku mojej drogi z rysowaniem też różnie bywało z tą krytyką, myślałam że każdy chce mi zrobić na złość. Dopiero później, jak dojrzałam, doceniłam te uwagi i sugestie które później pomagały mi wyeliminować błędy. Staram się kierować stwierdzeniem z którym podzieliła się ze mną psorka na studiach: "Artysta który uważa że jego prace są idealne i skończone - przestaje być artystą"

A na koniec wrzucam coś żeby za pusto nie było :D
Fanart Nami z anime ,,One Piece" :)

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Entomofobia

I dlatego właśnie nienawidzę lata i późnej wiosny...
Nienawidzę robactwa wszelkiej maści... Szczególnie tego latającego które zawsze z ochotą właziło mi we włosy i ciężko było to badziewie później wyplątać. Dziś rano odkryłam że wielka, kudłata ćma raczyła złożyć mi wizytę...  Przyznam że dawno tak wielkiej ćmy nie widziałam a była chyba dłuższa od palca wskazującego. Na szczęście była na tyle miła że nie chciała mnie bliżej poznać ani się przytulać więc gdy tylko moje drugie pół się obudziło, to wyrzuciło to bydle za okno.

W takich chwilach tęsknię za zimą i brakiem robactwa w tym okresie...